Czekam chwili, kiedy we mnie będzie więcej Ciebie, niż mnie – tak zaczyna się jedna ze współczesnych piosenek, która jest odpowiedzią na nauczanie Chrystusa: żyć tak, by było w nas więcej Jezusa, niż nas samych. I jakby wychodząc naprzeciw naszemu buntującemu się ego wychodzi cała dzisiejsza Liturgia Słowa. Już prorok Jeremiasz uprzedza, że nie będzie łatwo, ale Pan Zastępów doświadcza sprawiedliwego, patrzy na nerki i serce, czyli widzi wszystko, co się w nas dzieje, co myślimy i czujemy nie pozostając temu obojętny. Słowa Ewangelii z jednej strony rozwiewają dziś po raz kolejny mit, że bycie chrześcijaninem jest drogą usłaną różami. Bycie chrześcijaninem jest wielkim wyzwaniem i „pracą na pełen etat” 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Pan wszystko widzi inie ma nic zakrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć. To powinno nas nieustannie mobilizować i stawiać nas w stan pełnej gotowości.
Czy jednak warto tak żyć? Wobec prześladowania, wytykania palcami, ośmieszania i niezrozumienia – wystarczy przecież zajrzeć do gazety, by się przekonać jak wiele nienawiści skierowanej jest w stronę Kościoła. U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone.Zapewnia nas Jezus i:nie bójcie się,bo sam przeżył ogromny strach, w tym ten najgorszy, przed haniebną śmiercią na Krzyżu. Wpatrując się więc dziś w krzyż powiedzmy sobie głośno, że warto kroczyć za Jezusem – bo On nas nie opuszcza nawet na krok. Warto iść, bo Jezus chce przyznać się przed Ojcem w Niebie, że jesteśmy Jego uczniami i apostołami.
Życzę zatem każdemu, by pod koniec naszej ziemskiej wędrówki mógł zaśpiewać ostatnie zdanie wspomnianej na początku piosenki, które jest zarazem fragmentem z listu do Galatów: Żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus.